Wczoraj pisałam o przemycaniu i namawianiu naszych małych wybrzydzaczy do jedzenia warzyw (tutaj). Dziś natomiast chciałabym napisać o tajemniczej metodzie BLW i dlaczego nie należy namawiać dzieci do jedzenia.
Temat rozszerzania diety u niemowląt jest bardzo szeroki i ile mam, położnych, lekarzy, babć, cioć i koleżanek tyle opinii. Ja jak zwykle postanowiłam zgłębić temat i wyciągnąć własne, nieco uproszczone wnioski. W teorii w BLW chodzi przede wszystkim o niepospieszanie dzieci w zmianie diety z mleka matki na pokarmy stałe. Ma się to odbyć powoli, w tempie wyznaczonym przez dziecko i bez zbędnych ingerencji ze strony rodzica. W praktyce chodzi o trzy sprawy:
Kiedy zaczęłam swoją przygodę z rodzicielstwem byłam zupełnie zielona we wszystkich możliwych tematach. Dopiero w szkole rodzenia pokazano nam jak wiele się zmieniło, w porównaniu z tym co mówiły nasze mamy, czy babcie. A jeśli chodzi o jedzenie, sprawa jest wręcz kontrowersyjna. Samo karmienie piersią to temat rzeka, a jeszcze do tego to całe BLW, tylko dolewa oliwy do ognia.
W dzieciństwie uchodziłam za niejadka i do tej pory pamiętam kilka incydentów związanych ze zmuszaniem mnie do zjedzenia czegoś, bo chuda jestem, bo muszę być głodna. Pamiętam to do tej pory, bo dla mnie to była istna tortura (a teraz walczę z nadwagą). Jest nawet na ten temat świetna książka “Moje dziecko nie chce jeść”, która tłumaczy dlaczego nigdy nie należy zmuszać dziecka do jedzenia. Dlatego kiedy usłyszałam o filozofii BLW wiedziałam, że to coś dla mnie.
BLW to nic innego jak zdrowy rozsądek. Przede wszystkim daje dziecku wolną wolę. Dziecko samo decyduje co i ile zje. Na początku może się to wydawać frustrujące, bo w buzi ląduje bardzo mało, a sprzątania jest co nie miara. Z mlekiem jest dużo łatwiej. Dziecko jest głodne dajemy pierś, zjada, chowamy i po kłopocie. A tu trzeba wszystko przygotować, podać, a potem posprzątać, a i tak na końcu trzeba wyciągnąć pierś. Nie mniej jednak nie da się zakwestionować plusów tej metody. A żadne papki wciskane łyżeczką nie są w stanie dać dziecku tego, czego uczy je BLW.
Choć żeby było jasne to muszę przyznać, ze nie jestem całkowitym przeciwnikiem papek. Zup kremy, budynie, czy musy owocowe nie raz ratowały mnie w różnych sytuacjach kryzysowych.W podróży, na spacerach lub kiedy lodówka świeciła pustkami cieszyłam się, że mam pod ręką coś co Di może na szybko zjeść. A że początki bywają trudne wszystko co jest w stanie pomóc jest mile widziane. Ważne tylko żeby nie przesadzić.
Po pierwsze samodzielność – rozszerzanie diety rozpoczynamy dopiero wtedy kiedy dziecko jest w stanie usiąść z nami przy stole i samemu wziąć jedzenie i włożyć je sobie do buzi. Czyli około 6 miesiąca życia.
Po drugie niezależność – niemowlęta same instynktownie wiedzą kiedy rozpocząć samodzielne jedzenie, jak to zrobić i ile zjeść. Dzieci bez niczyjej pomocy zaczynają siadać, chodzić, czy mówić. Uczą się tego obserwując otoczenie, kodując i poznając swoje ciało. Dlaczego więc nie ufa im się w kwestii samodzielnego jedzenia?
Po trzecie rozwija rozsądne podejście do jedzenia – od początku pokazuje różnorodność pokarmów i pozwala na zjedzenie takiej ilości jaka jest potrzebna do zaspokojenia głodu.
A po czwarte umie poradzić sobie z tzw. zakrztuszeniem. Nigdy nie zdarzyło nam się zadławić, choć wiem że to jedna z podstawowych obaw mam przed stosowaniem BLW. Zadławienie może się zdarzyć każdemu, nie tylko dziecku i nie ma nic wspólnego z BLW. Tak jak i zakrztuszenie. Choć łatwiej zakrztusić się kawałkiem niż papką, to mimo zwiększonego ryzyka, plusem jest to, że dziecko uczy się z tym radzić. Mała Di zazwyczaj odkrztusza to co jej zawadza, wypluwa i je dalej. Bez paniki czy płaczu, po prostu uważa to za normalne, że jedzenie ma grudki i czasem coś zawadza.
Z czasem dziecko zjada co raz więcej i co raz umiejętniej. Uczy się korzystania ze sztućców i picia z kubka. Zjada większość posiłków ze smakiem siedząc ze wszystkimi przy stole. Nie uczy się podjadania podczas zabawy, czy przed telewizorem. Potrafi powiedzieć kiedy jest głodne i co chce zjeść. No i nie ma odruchu wymiotnego gdy poczuje w buzi grudkę.
Dla zgłębienia tematu polecam książkę “Bobas Lubi Wybór”, która jak dla mnie doskonale opisuje temat w każdym jego aspekcie i pozwoli rozwiać wszelkie wątpliwości. A od strony czysto kulinarnej bardzo pomocne są panie z Alantkowego BLW.